
Biznes na odległość
Systemy wideokonferencyjne
Biznesmen z własnym odrzutowcem nie ma szans z tym, który w interesach nie opuszcza biura. Podróże służbowe to niepotrzebny wydatek, bo odległość przestała mieć znaczenie.
Według analityków Gartnera, w ciągu kolejnych trzech lat linie lotnicze stracą ponad 2 mln pasażerów rocznie. Nasz system pracy stanie się bardziej mobilny, chociaż możliwe, że nie będziemy musieli nawet wychodzić z domu w celach służbowych. Korki się zmniejszą, delegacje się skończą, liczba wolnych zawodów zwiększy, a koszty związane z utrzymaniem biur spadną. Zmieni się cała struktura firm, które z biurowców przeniosą się do sieci.
Ten scenariusz rodem z science fiction powoli zaczyna się sprawdzać. Lada moment czeka nas boom na systemy wideokonferencyjne w rozdzielczości HD. Dzięki nim w ciągu roku Microsoft zaoszczędził na podróżach służbowych 90 mln dolarów. W systemy telepresence coraz częściej inwestują korporacje o zasięgu globalnym, np. Turner Broadcasting Corp, banki, a nawet szpitale. Kryzys wymusił modernizację – dzięki temu rozwój nowych mediów bardzo przyspieszy. Tradycyjny kontakt osobisty w biznesie zanika i staje się coraz bardziej wirtualny. Ale czy może on w pełni zastąpić ten realny?
Interesy w HD
Wideokonferencje pozwalają „spotkać się” bez względu na ograniczenia geograficzne. Wystarczy, że połączymy się przez Internet wewnętrzną siecią z przedsiębiorstwem, a prezes z Hong Kongu „spotka się” z dyrektorami oddziałów w Europie. Oni z kolei przekażą instrukcje szefom poszczególnych działów. To sprawia, że kierowanie firmą staje się szybkie i proste, bez względu na wielkość firmy i odległość pomiędzy partnerami biznesowymi. A czym to się różni np. od Skype'a? Tym, czym Trabant od Mercedesa – szybkością, wygodą i bezpieczeństwem. Przekaz obrazu i dźwięku w jakości High Definition pozwala osiągnąć wrażenie spotkania na żywo. Doskonała synchronizacja i brak opóźnień sprawiają, że zaczynamy komunikować się pozawerbalnie. Możemy dokładnie obserwować mimikę i gesty rozmówcy. A to wymusza samokontrolę. W grupowych wideokonferencjach z reguły bierze udział po kilka osób z każdej strony. To sprawia, że jej uczestnicy bardziej skupiają się na sednie sprawy, kontrolują czas i emocje. Tak jakby pośrednictwo tych urządzeń mocniej angażowało „nową” ewolucyjnie część mózgu odpowiedzialną za myślenie, obraz i słowo, wyłączając atawizmy (impulsy emocjonalne, pierwsze wrażenia, luźne skojarzenia) – tłumaczy Jacek Santorski, psycholog biznesu. Zaletą wirtualnego kontaktu jest mniej uprzedzeń i negatywnych emocji. Takie spotkania są bardziej rzeczowe, ale mniej motywujące. Zwolennicy tej technologii podkreślają jednak jej zalety ekologiczne i ekonomiczne. Gdyby każdy Amerykanin, który może wykonywać swoją pracę zdalnie, pracował w ten sposób dwa razy w tygodniu, USA zaoszczędziłoby ponad 36,5 mld litrów benzyny rocznie.
Ten scenariusz rodem z science fiction powoli zaczyna się sprawdzać. Lada moment czeka nas boom na systemy wideokonferencyjne w rozdzielczości HD. Dzięki nim w ciągu roku Microsoft zaoszczędził na podróżach służbowych 90 mln dolarów. W systemy telepresence coraz częściej inwestują korporacje o zasięgu globalnym, np. Turner Broadcasting Corp, banki, a nawet szpitale. Kryzys wymusił modernizację – dzięki temu rozwój nowych mediów bardzo przyspieszy. Tradycyjny kontakt osobisty w biznesie zanika i staje się coraz bardziej wirtualny. Ale czy może on w pełni zastąpić ten realny?
Interesy w HD
Wideokonferencje pozwalają „spotkać się” bez względu na ograniczenia geograficzne. Wystarczy, że połączymy się przez Internet wewnętrzną siecią z przedsiębiorstwem, a prezes z Hong Kongu „spotka się” z dyrektorami oddziałów w Europie. Oni z kolei przekażą instrukcje szefom poszczególnych działów. To sprawia, że kierowanie firmą staje się szybkie i proste, bez względu na wielkość firmy i odległość pomiędzy partnerami biznesowymi. A czym to się różni np. od Skype'a? Tym, czym Trabant od Mercedesa – szybkością, wygodą i bezpieczeństwem. Przekaz obrazu i dźwięku w jakości High Definition pozwala osiągnąć wrażenie spotkania na żywo. Doskonała synchronizacja i brak opóźnień sprawiają, że zaczynamy komunikować się pozawerbalnie. Możemy dokładnie obserwować mimikę i gesty rozmówcy. A to wymusza samokontrolę. W grupowych wideokonferencjach z reguły bierze udział po kilka osób z każdej strony. To sprawia, że jej uczestnicy bardziej skupiają się na sednie sprawy, kontrolują czas i emocje. Tak jakby pośrednictwo tych urządzeń mocniej angażowało „nową” ewolucyjnie część mózgu odpowiedzialną za myślenie, obraz i słowo, wyłączając atawizmy (impulsy emocjonalne, pierwsze wrażenia, luźne skojarzenia) – tłumaczy Jacek Santorski, psycholog biznesu. Zaletą wirtualnego kontaktu jest mniej uprzedzeń i negatywnych emocji. Takie spotkania są bardziej rzeczowe, ale mniej motywujące. Zwolennicy tej technologii podkreślają jednak jej zalety ekologiczne i ekonomiczne. Gdyby każdy Amerykanin, który może wykonywać swoją pracę zdalnie, pracował w ten sposób dwa razy w tygodniu, USA zaoszczędziłoby ponad 36,5 mld litrów benzyny rocznie.
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 1(93)2010 ![]() |