Zamknij
Serwis www.gazeta-msp.pl wykorzystuje technologię "cookies" tzw. ciasteczka. Pliki wykorzystywane są dla celów poprawnego funkcjonowania naszego serwisu. W przypadku braku zgody na ich zapisywanie konieczna jest zmiana odpowiednich ustawień przeglądarki internetowej z jakiej korzystasz.

Home >> Wszystkie artykuły >> Grecki pożar >>

Grecki pożar

Komentarz: Adam Szejnfeld

Pewien grecki przedsiębiorca w obliczu kryzysu postanowił zlikwidować w swoim zakładzie poranną przerwę na kawę. W ten prosty sposób chciał zwiększyć wydajność pracy, ale jego decyzja spowodowała ostry sprzeciw załogi. Wskutek strajku firma wkrótce upadła, a jej pracownicy zasilili szeregi bezrobotnych. Kto wie, być może dziś są w tłumach demonstrantów wylegających na ulice rozpalonych protestami Aten.
Grecy wciąż z oporem i niedowierzaniem budzą się w nowej rzeczywistości. Przez ostatnie ćwierćwiecze główne partie polityczne wraz ze związkami zawodowymi licytowały się na pomysły mające zapewnić obywatelom bardziej beztroskie i wygodne życie przy minimalnym wysiłku. A Grecy wierzyli w paradoks, że można pracować mniej i jeszcze więcej zarabiać. Trudno się więc im dziwić, że z takim trudem akceptują wydarzenia, jakie przyniosły im ostatnie miesiące.
Kwota 110 mld euro z państw strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jakie mają napłynąć do 2012 r., oddali tymczasowo groźbę bankructwa Grecji, ale nie gwarantuje, że kłopoty zostaną zażegnane. Przed mieszkańcami Hellady trudne lata oszczędności, walki z bezrobociem i wprowadzania wiecznie odwlekanych reform. Redukcja zatrudnienia w sektorze publicznym, obniżki płac, podniesienie VAT-u to najważniejsze z zapowiadanych reform, które mają wskrzesić gospodarkę konającą pod ciężarem długu publicznego. Jeśli Grecja będzie się ociągała, kolejne transze pomocy zostaną wstrzymane.

Pokusa bankructwa
Scenariusz bankructwa, jaki przez chwilę był rozważany przez analityków i media, pojawił się także w wypowiedziach części polityków. Pokusa była duża – ogłosić niewypłacalność i zacząć od początku. Długi zniknęłyby z dnia na dzień, a reformy można by wprowadzać stopniowo, bez naglącego harmonogramu narzuconego przez wierzycieli. Pomysł natychmiast podchwyciły greckie związki zawodowe, które tłumaczą zdezorientowanemu społeczeństwu, że jest to najłatwiejsza droga do przezwyciężenia zapaści. Co ciekawe, nawet część szanowanych ekonomistów uważa ten postulat za wart rozważenia.
Pomysł ogłoszenia przez państwo bankructwa jest jednak niebezpieczną pokusą. Znikają co prawda długi, ale na długie dziesięciolecia zostaje zniszczona wiarygodność kredytowa państwa. Żaden inwestor nie da się nabrać ponownie. W przypadku Grecji, bankructwo byłoby dramatem dla całej strefy euro. Dla niemieckich, ale przede wszystkim francuskich banków, które ulokowały w greckich obligacjach kilkadziesiąt miliardów euro to niemal wyrok śmierci. Dla światowej gospodarki upadek największych europejskich banków oznaczałby kolejną, tym razem dużo dotkliwszą odsłonę kryzysu. Do tego nie można było dopuścić.
Pomimo iż nasza gospodarka jest stabilna, a na tle greckiej jawi się wręcz jako oaza spokoju, to i my możemy odczuć konsekwencje zawirowań na południu kontynentu. Kurs złotego w ostatnich dniach wykazywał się dużą zmiennością, a nasza giełda musiała borykać się ze spadkami. Skutki kryzysu greckiego mogą odcisnąć piętno na nowym budżecie unijnym na lata 2014-2020. Nie ma wątpliwości, że Polska powinna nadal być jego głównym beneficjentem, jednak państwa starej piętnastki mogą być mniej skore do finansowania rozwoju nowych państw członkowskich na rzecz zaciskania pasa. Do tego postaramy się nie dopuścić, przekonując sceptyczne rządy, że tylko rozwój całej UE i dalsze wyrównywanie poziomu życia jej mieszkańców gwarantuje trwały i stabilny rozwój.

Lekcja dla Polski
Z problemów Grecji wnioski powinny wyciągnąć wszystkie państwa Unii, także Polska. Niemały własny deficyt budżetowy powinniśmy zmniejszać przede wszystkim poprzez reformę finansów publicznych, w tym systemu emerytalno-rentowego, ubezpieczeń społecznych i pomocy społecznej, zmiany w służbie zdrowia, a także poprzez skuteczną walkę z korupcją. Jeśli w przyszłości będą możliwości, to nie powinniśmy bać się też obniżki podatków. Potrzebne jest także ograniczenie biurokracji. To wszystko da nam nie tylko oszczędności, ale i przyrost dochodów ze wzrostu gospodarczego, w tym wzrostu inwestycji. Dziś możemy to zrobić stopniowo i stosunkowo niewielkim kosztem (zaprotestuje zapewne parę grup zawodowych i społecznych), w zamian zyskując lata stabilnego wzrostu i gospodarkę silną jak nigdy dotąd.
Polski nie dotknął kryzys gospodarczy na tak dużą skalę, jak naszych partnerów z Unii, ale to nie jest wystarczająca wymówka, by zaniechać reform. Przeciwnie – mamy wyjątkową szansę, by uczyć się na błędach innych. Jeszcze w zeszłym roku niektóre partie polityczne przekonywały, że z kryzysem można walczyć, zwiększając deficyt budżetowy. Dziś, po lekcji jaką zgotowała Grecja, ich liderzy powinni uderzyć się w pierś i raz na zawsze wymazać tak niedorzeczne i populistyczne postulaty ze swoich programów. Tylko zdrowa, konkurencyjna gospodarka, z oszczędnym i zdyscyplinowanym budżetem może zagwarantować, że nie podzielimy losu Grecji.
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety.

Zamów Gazetę PDF koszyk



nr 6(98)2010


zamów koszyk

Zobacz więcej na temat: szejnfeld

| |
Komentarze Dodaj komentarz
Brak komentarzy.

Partnerzy

Reklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzy
Archiwum