Zamknij
Serwis www.gazeta-msp.pl wykorzystuje technologię "cookies" tzw. ciasteczka. Pliki wykorzystywane są dla celów poprawnego funkcjonowania naszego serwisu. W przypadku braku zgody na ich zapisywanie konieczna jest zmiana odpowiednich ustawień przeglądarki internetowej z jakiej korzystasz.

Home >> Wszystkie artykuły >> Kontrakty terminowe i proste opcje waniliowe >>

Kontrakty terminowe i proste opcje waniliowe

Jak wykorzystać instrumenty zabezpieczające w rozwoju firmy

Każde przedsiębiorstwo prowadzi działalność w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu. Na większość czynników warunkujących biznes firmy nie mają bezpośredniego wpływu. Mają natomiast wpływ na stopień, w jaki będą one oddziaływały na prowadzoną działalność. Możemy mówić zatem o wstępnej tzw. mapie ryzyka. Klasyfikuje się w niej różne rodzaje ryzyka i wyodrębnia te, na które przedsiębiorstwo ma wpływ.
W przypadku działalności firmy możemy mówić o:
- ryzyku prawnym, np. możliwość wydania rozporządzenia niekorzystnego czy nawet znacznie ograniczającego naszą działalność,
- ryzyku operacyjnym, np. przestoje w dostawach, awaria linii produkcyjnych,
- ryzyku reputacji, np. bezpodstawnie zszargana reputacja choćby przez nieuczciwą konkurencję,
- ryzyku biznesowym, np. brak zainteresowania naszym produktem czy usługą,
- ryzyku finansowym, które można podzielić na ryzyko rynkowe, ryzyko kredytowe, ryzyko płynności.
Ogólna mądrość – nie tylko biznesowa, ale także życiowa – polega na tym, żeby odróżnić te aspekty, na które nie mamy wpływu, od tych, na które wpływ mamy. I naturalnie skoncentrować się na tych drugich.

Walka z wiatrakami?

Przedsiębiorstwo na pewno nie ma wpływu choćby na fakt występowania i projekcji ryzyka prawnego. Niewielki wpływ ma także na część ryzyka finansowego, jakim jest ryzyko rynkowe – pojedynczy gracze niewiele mogą zrobić z faktem występowania inflacji na danym poziomie, poziomem bezrobocia czy choćby wahaniami kursów walut. Szczególnie te ostatnie mają coraz większy wpływ na rentowność działania przedsiębiorstwa, gdyż coraz więcej przedsiębiorstw rozwija swoją dystrybucję także na rynki zagraniczne.
Rangę podnosi także fakt rosnącej zmienności na rynkach finansowych, w tym rynkach walutowych. Po kryzysie finansowym 2008 r. największa obserwowana zmienność w ujęciu miesięcznym dla EUR/PLN (mierzona jako różnica między maksimum i minimum w danym miesiącu) wzrosła z 34 groszy obserwowanych przed 2008 r. do 62 groszy w latach 2008-2010. Wzrost zmienności jest jeszcze bardziej dynamiczny w przypadku USD/PLN – mówimy tu o wartościach odpowiednio 35 groszy przed kryzysem i 77 groszy po roku 2008. Widać zatem, że ryzyko walutowe, którego pomiar często utożsamiany jest z pomiarem zmienności, jest obecnie większe niż jeszcze kilka lat temu. Jednak – jak wspomniałam – na sam zakres wahań walutowych na rynku przedsiębiorstwa nie mają wpływu. Mają natomiast wpływ na sposób zarządzania tym ryzykiem. Obecne możliwości i dostęp do instrumentów zabezpieczających i chroniących przed skutkami ryzyka jest tak szeroki, że przedsiębiorstwa – jak nigdy wcześniej – mają możliwość skutecznego minimalizowania wpływu kursów walutowych na ich wynik.

W akompaniamencie z rynkiem

Wśród instrumentów finansowych, zazwyczaj instrumentów pochodnych, które pomogą nam zarządzać ryzykiem kursowym, często bardzo dobrze sprawdzają się najprostsze rozwiązania. Niejednokrotnie sprowadzają się one do zastosowania prostych transakcji terminowych typu forward, kupowaniu opcji waniliowych (czyli zajmowaniu w nich długich pozycji) czy stosowaniu korytarzy symetrycznych będących złożeniem prostych opcji. Nie są to skomplikowane transakcje – zwykle dość łatwo je wycenić i są już dostępne w ofertach większości banków. Szczególnie jednak ważne w metodologii ich stosowania jest zrozumienie sposobu, w jaki działa instrument i przed czym tak naprawdę chroni nasze przedsiębiorstwo.
Najprostszą transakcją umożliwiającą zabezpieczenie kursu walutowego jest transakcja terminowa typu forward. Polega ona na sztywnym zamrożeniu kursu – zwanego kursem terminowym już w dniu, kiedy jej dokonujemy. Z technicznego punktu widzenia przebiega ona w ten sposób, że dzwoniąc do banku dealer podaje nam kurs, po jakim będziemy mogli dokonać transakcji w interesującym nas terminie. Kurs ten liczony jest jako iloczyn dzisiejszego kurs spot i tzw. punktów swapowych. Punkty swapowe wynikają z różnicy oprocentowania dwóch walut w parze, np. dla EUR/PLN z różnicy oprocentowania złotego i euro. Dla polskich par złotowych punkty swapowe są dodatnie, ponieważ złoty jest walutą wyżej oprocentowaną niż euro i dolar. Kurs terminowy EUR/PLN i USD/PLN będzie zatem wyższy niż kurs spotowy (dzisiejszy) zarówno w przypadku kupna, jak i sprzedaży waluty.



Jak widać w Tabeli 1, miesięczny kurs terminowy EUR/PLN jest obecnie o ok. 1,5 grosza wyższy niż dzisiejszy kurs spot. Aby dokładnie zrozumieć zasadę działania transakcji forward prześledźmy ją na przykładzie.
Załóżmy, że już dzisiaj wiemy, że 23 grudnia będziemy mieli do kupna 100 tys. EUR pod zobowiązania walutowe. Możemy poczekać z tą transakcją do daty jej zapadalności, czyli do 23 grudnia. Możemy także, w obawie przed wzrostem kursu EUR/PLN, dzisiaj dokonać transakcji terminowej, polegającej na zamrożeniu kursu na poziomie 4,4664. Będzie to kurs, po którym w dniu rozliczenia transakcji mamy obowiązek dokonać zakupu waluty, niezależnie od tego, co będzie działo się tego dnia na rynku spotowym. Nie jest to zatem żadna prognoza kursu, a jedynie kurs obliczony z parytetu stóp procentowych. Jeżeli w dniu rozliczenia transakcji forward kurs będzie wyższy niż 4,4664 to możemy powiedzieć, że taka transakcja nam się „udała” – w rzeczywistości będziemy bowiem kupowali walutę taniej niż na rynku.
Jeżeli jednak złoty do tego czasu umocni się poniżej poziomu 4,4664 EUR/PLN to niestety będziemy musieli i tak zakupić walutę po kursie terminowym. Widać zatem, że niewątpliwą zaletą takiej transakcji jest zupełne wyeliminowanie ryzyka – już dziś znamy kurs jej rozliczenia. Niestety obowiązek rozliczenia takiej transakcji oznacza także, że nie będziemy mogli skorzystać z pozytywnych dla nas zmian kursowych, jeżeli rynek będzie nam sprzyjał. Może się okazać także, iż fizycznie nie potrzebujemy waluty w dniu wygaśnięcia transakcji – taką transakcję możemy także rolować, czyli wydłużać termin jej rozliczenia). Technicznie wygląda to w ten sposób, że bank do kursu terminowego będzie doliczał punkty swapowe za okres, na jaki transakcja jest rolowana.
Jak powiedziałam, kontrakty terminowe (forward) nakładają na nas obowiązek zrealizowania transakcji w dacie jej rozliczenia. Bardziej elastyczną możliwość dają nam opcje walutowe. Tu należy zaznaczyć, iż bezpieczne transakcje opcyjne polegają na kupowaniu opcji. Wówczas specyfikę ich działania można porównać do wykupienia ubezpieczenia AC. W momencie zrobienia transakcji płacimy tzw. premię opcyjną, którą możemy porównać do składki za ubezpieczenie. Zapłacona premia „ubezpiecza” nam kurs zwany kursem wykonania (strike).
W przypadku kupienia opcji kupna kupujemy sobie prawo do kupienia waluty po określonym kursie w przyszłości (w tzw. terminie wykonania opcji). Jeżeli natomiast w dniu wygaśnięcia opcji kurs na rynku będzie dla nas korzystniejszy, wówczas dokonujemy transakcji po kursie rynkowym, a opcja wygasa niezrealizowana.


Załóżmy, że chcemy kupić sobie prawo do kupna EUR/PLN w dniu 21 grudnia po kursie nie wyższym niż 4,30. Za takie prawo płacimy dzisiaj premię opcyjną w wysokości 0,1850 zł za jednostkę waluty (czyli jeżeli chcielibyśmy zabezpieczyć kupno 100 000 euro za złote musielibyśmy za to prawo zapłacić 18 300 zł). Jeżeli w dniu wygaśnięcia opcji kurs na rynku będzie niższy niż 4,30, wówczas nie skorzystamy z prawa, jakie daje opcja, tylko kupimy walutę na rynku. Jedynym poniesionym przez nas kosztem będzie premia.
Przedstawiłam jedynie najprostsze i najbardziej popularne możliwości zabezpieczenia się przed ryzykiem kursowym, jakim są kontrakty terminowe i proste opcje waniliowe. Wybór instrumentu, jakim będziemy się zabezpieczać, zależy od specyfiki przepływów walutowych, terminów płatności, marż oraz wrażliwości na zmiany kursów walut. Równie ważny co wybór instrumentu jest monitoring zrobionych transakcji oraz ich weryfikacja wobec zmieniających się warunków rynkowych. Każdy z tych etapów powinien mieć swoje odzwierciedlenie w procesie wyboru i wdrożeniu instrumentów  hedgingowych.

Katarzyna Bańka
Kierownik ds. Kluczowych Klientów
DM TMS Brokers


nr 1(117)2012


zamów koszyk

| |
Komentarze Dodaj komentarz
Brak komentarzy.

Partnerzy

Reklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzy
Archiwum