
Gra o czas
Planner
To może być dla wielu osób jeden z ważniejszych tekstów w życiu. Wszystko zależy od tego, co się zrobi po jego przeczytaniu. Miałam w swoim życiu kilka takich olśnień, po których moja wizja – czy to życia czy biznesu – albo ulegała całkowitej zmianie, albo jej realizacja dostawała wielkiego przyspieszenia. Jednym z nich był moment, w którym zrozumiałam i zaczęłam stosować w życiu koncept zarządzania sobą w czasie w zgodzie z czwartą generacją podejścia do czasu.
Stosunek do czasu to jedna z najistotniejszych postaw człowieka. O jakości naszego życia decyduje bowiem to, jak się wykorzystuje i czemu poświęca czas.
Od Rafała Mirkowskiego, twórcy Multiplanera – niezwykłego instrumentu do planowania życia i zarządzania swoimi planami, dowiedziałam się, że pierwszy kalendarz w formie książkowej powstał dokładnie dwieście lat temu. Zrobił to John Leets. Jego potomek opowiadał, że ludzie nie mogli nadziwić się, dlaczego pradziad wydrukował pustą książkę. A życie to w sumie pusta książka czasu i w dużym stopniu od nas zależy, czym ją zapełnimy i kto ją będzie dla nas pisał – my sami czy inni.
O pierwszej generacji zarządzania czasem można mówić od momentu, w którym zaczęto robić listy rzeczy do zrobienia. Próbowano zebrać w ten sposób wszystko, co wymaga czasu i energii. Wciąż spotykam ludzi, którzy tkwią w takiej postawie. Nie radzą sobie jednak z życiem najlepiej.
Być może drugą generację rozpoczęło wprowadzenie w 1812 r. kalendarza Leets’a. Na pewno zwróciło to uwagę ludzi na zapisywanie pod konkretnymi datami przyszłości. Do tego czasu zapisywano tylko przeszłość. Leets’a możnaby zatem uznać za ojca planowania. Na pustych kartkach oznaczonych datą próbowano ułożyć wielkie i małe zdarzenia, zagospodarować przyszłość. W jakimś sensie sprowokował to ten kalendarz.
Narzędzia, jakich używamy do lepszego poruszania się w czasie, mogą nam coś sugerować, podpowiadać. Nie bez znaczenia jest to, co się nosi w torbie. To przecież ma swój ciężar i zajmuje miejsce. Niech zatem wnosi wartość do naszego życia. Niech sprawi, że działania staną się bardziej efektywne, a czas nie będzie nam przeciekał przez palce. Niech przyczyni się do naszego lepszego samopoczucia. Warto zobaczyć, co podpowiada każdemu kalendarz, którego on sam używa. Czy skłania do zrobienia czegoś konkretnego?
Trzecia generacja gospodarowania czasem zaczęła się od momentu, w którym wielki przemysłowiec Charles Schwab poprosił konsultanta – Ivy’ego Lee – aby znalazł mu lepszy sposób radzenia sobie ze wszystkimi zajęciami – sposób, który popychałby jego biznes naprzód. Tak, tak... prosił jedynie o biznes. Prawdopodobnie wśród jego ważnych spraw były jedynie te związane z biznesem... no i może jeszcze rocznica ślubu i urodziny żony, bo całą resztą jego życia zajmowała się z pewnością właśnie ona. Takie były czasy.
Lee dał mu prostą radę – zrób listę spraw do zrobienia; zaznacz, która jest najważniejsza i zajmuj się nią tak długo, aż ją załatwisz.
Rada okazała się niezwykle przydatna – znany przemysłowiec zaczął bowiem działać jeszcze wydajniej, a autor tej porady dostał bardzo wysoki czek.
W grę o czas weszły priorytety – zdolność decydowania, co w danej sytuacji jest najważniejsze, czym należy się zająć w pierwszej kolejności.
Rada Lee jest dziś możliwa do wykorzystania jedynie w pewnych sytuacjach. Jesteśmy jednocześnie włączeni w wiele projektów i nie możemy „pracować tak długo aż skończymy”. Dodatkowo dookoła jest mnóstwo rozpraszaczy – ludzie z ich sprawami, komputer czy któryś z kilku telefonów, w zasięgu których zwykle znajduje się człowiek biznesu. Życie też się zmieniło. Ludzie biznesu są matkami, ojcami, mężami, partnerami w prowadzeniu gospodarstwa domowego i wychowywaniu dzieci.
Dwie kolejne osoby wniosły istotny wkład do podejścia do czasu: to David Allan i jego metoda GTD usprawniła trzecią generację gospodarowania czasem. Sprawiła też, że stosujący ją ludzi stali się bardziej wydajni.
Sprawę priorytetów zaś rozjaśnił Eisenhower, tworząc słynną macierz, nazwaną później jego imieniem, w której dokonał podziału spraw na cztery różne grupy, biorąc pod uwagę ich wskaźnik pilności i ważności. Okazało się, że najczęściej zarządza się życiem z ćwiartek macierzy, które w swoim zestawie mają pilność – z ćwiartek spraw pilnych i ważnych oraz pilnych, lecz nieważnych. Prawdę mówiąc, zarządzanie trzeciej generacji to niemal całkowite spędzanie czasu w tych dwóch obszarach spraw. Sama macierz nic nie da w lepszym zarządzaniu życiem. Pozwala jedynie zrozumieć, że każda sprawa ma te dwie wartości i nie tylko one są tożsame, ale wręcz nie można mylić ważności z pilnością.
Zmieniłam nieco schemat Eisenhowera. W tym ujęciu kluczowa staje się czwarta (nie druga, jak w oryginale) ćwiartka układu, co pozwala łatwiej zapamiętać iż: Czwarta generacja zarządzania to zarządzanie z czwartej ćwiartki, czyli zarządzanie sobą w czasie.
Ojcem tego podejścia jest S.R. Covey. Nie ma to nic wspólnego z rodzajem kalendarza, choć na pewno właściwie skonstruowane narzędzie może ułatwić przeżycie pewnej refleksji, odpowiedzenie sobie na ważne pytania i wpisanie do planera całości swojego życia, wszelkich spraw, aby mieć je pod kontrolą. Ważna jest filozofia, według której chce się żyć i wykorzystywać swój czas.
Przez lata używałam planera firmy Covey. Od kilku tygodni jestem pod wielkim wrażeniem 3planera Rafała Mirkowskiego – absolutnie wyjątkowego organizera, który on sam nazywa multiplanerem. Multiplaner wzbogacony o specjalną zakładkę mojego autorstwa jest narzędziem pozwalającym odzyskać czas. Tak właśnie, odzyskać. Proszę zobaczyć, gdzie współczesny, zajęty życiem człowiek, spędza swój czas. I czy jest to czas, który uważa za właściwie inwestowany.
Podstawowe wyzwania związane z czasem zgłaszane na szkoleniach to: : – pytają.
Jak to jest, że w świecie, w którym mamy więcej urządzeń ułatwiających życie, usług pozwalających powierzać innym nasze sprawy, narzędzi do komunikacji, rejestracji i innych ułatwień – mamy mniej czasu?
Skąd tak naprawdę człowiek ma wiedzieć, co jest dla niego w życiu ważne? Zwykle kieruje się sądami będącymi efektem zaprogramowanej w określony sposób podświadomości. Kto ją programuje? Media, pracodawcy, środowisko, w którym się przebywa i ludzie, z którymi spędza się czas.
Rzadko kiedy to, co robimy, jest rzeczywiście realizacją własnej wizji życia. Bardzo często nie robimy tego dlatego, że nie starcza nam czasu na poczynienie pewnych kroków, które by nam to umożliwiły.
Najczęściej wszelkie piękne sprawy w życiu wymagają bowiem czynności przygotowawczych – krótko mówiąc, trzeba zainwestować w sytuacje, rzeczy, w ludzi, w relacje, w siebie. A na to właśnie brakuje czasu. Wszystkie te sprawy znajdują się w czwartej ćwiartce układu. Dlatego trzeba się zatrzymać i... stopniowo przenieść swoje życie do ćwiartki spraw ważnych i niepilnych.

Stephen R. Covey, a także inni autorzy z kręgu jego koncepcji, podkreślają, że zarówno najlepiej funkcjonujące firmy, jak i najszczęśliwsi ludzie Zachodu żyją głównie wśród spraw ważnych i niepilnych, czyli właśnie w czwartej ćwiartce. To tu spędzają najwięcej czasu.
Aby można tak było żyć, potrzebna jest klarowna wizja życia zamieniona na cele długofalowe i te najbliższe. Potrzebna jest także wiedza i świadomość tego, co chcielibyśmy robić dla ludzi z naszego życia, jacy chcielibyśmy dla nich być, co z nimi i dla nich robić. To sprawy, nad którymi należy się zastanowić, przemyśleć i stworzyć misję – obietnicę życia w określony sposób. Mieć ją przed oczyma, kiedy planuje się swój tydzień. Właściwy planer może nas skłonić do zrobienia pewnych rzeczy, a także dobrze zaprogramowany i wykorzystywany – oszczędzi nam mnóstwo czasu w kategoriach operacyjnych. Jednym z pożeraczy czasu jest bowiem tracenie go na poszukiwanie różnych informacji, zapominanie o zrobieniu pewnych rzeczy i robienie czegoś w ostatniej chwili.
Grę o czas można wygrać. Potrzebne do zwycięstwa są multiplaner lub inny dobry organizer, zakładka SUKCES lub inny sposób trzymania na widoku spraw z czwartej ćwiartki, szkolenie albo samodzielne przestudiowanie zasad zarządzania sobą w czasie IV generacji:
Więcej na temat zarządzania sobą w czasie, Multiplanera i szkoleń na stronie www.asdimo.pl
Od Rafała Mirkowskiego, twórcy Multiplanera – niezwykłego instrumentu do planowania życia i zarządzania swoimi planami, dowiedziałam się, że pierwszy kalendarz w formie książkowej powstał dokładnie dwieście lat temu. Zrobił to John Leets. Jego potomek opowiadał, że ludzie nie mogli nadziwić się, dlaczego pradziad wydrukował pustą książkę. A życie to w sumie pusta książka czasu i w dużym stopniu od nas zależy, czym ją zapełnimy i kto ją będzie dla nas pisał – my sami czy inni.
O pierwszej generacji zarządzania czasem można mówić od momentu, w którym zaczęto robić listy rzeczy do zrobienia. Próbowano zebrać w ten sposób wszystko, co wymaga czasu i energii. Wciąż spotykam ludzi, którzy tkwią w takiej postawie. Nie radzą sobie jednak z życiem najlepiej.
Być może drugą generację rozpoczęło wprowadzenie w 1812 r. kalendarza Leets’a. Na pewno zwróciło to uwagę ludzi na zapisywanie pod konkretnymi datami przyszłości. Do tego czasu zapisywano tylko przeszłość. Leets’a możnaby zatem uznać za ojca planowania. Na pustych kartkach oznaczonych datą próbowano ułożyć wielkie i małe zdarzenia, zagospodarować przyszłość. W jakimś sensie sprowokował to ten kalendarz.
Narzędzia, jakich używamy do lepszego poruszania się w czasie, mogą nam coś sugerować, podpowiadać. Nie bez znaczenia jest to, co się nosi w torbie. To przecież ma swój ciężar i zajmuje miejsce. Niech zatem wnosi wartość do naszego życia. Niech sprawi, że działania staną się bardziej efektywne, a czas nie będzie nam przeciekał przez palce. Niech przyczyni się do naszego lepszego samopoczucia. Warto zobaczyć, co podpowiada każdemu kalendarz, którego on sam używa. Czy skłania do zrobienia czegoś konkretnego?
Trzecia generacja gospodarowania czasem zaczęła się od momentu, w którym wielki przemysłowiec Charles Schwab poprosił konsultanta – Ivy’ego Lee – aby znalazł mu lepszy sposób radzenia sobie ze wszystkimi zajęciami – sposób, który popychałby jego biznes naprzód. Tak, tak... prosił jedynie o biznes. Prawdopodobnie wśród jego ważnych spraw były jedynie te związane z biznesem... no i może jeszcze rocznica ślubu i urodziny żony, bo całą resztą jego życia zajmowała się z pewnością właśnie ona. Takie były czasy.
Lee dał mu prostą radę – zrób listę spraw do zrobienia; zaznacz, która jest najważniejsza i zajmuj się nią tak długo, aż ją załatwisz.
Rada okazała się niezwykle przydatna – znany przemysłowiec zaczął bowiem działać jeszcze wydajniej, a autor tej porady dostał bardzo wysoki czek.
W grę o czas weszły priorytety – zdolność decydowania, co w danej sytuacji jest najważniejsze, czym należy się zająć w pierwszej kolejności.
Rada Lee jest dziś możliwa do wykorzystania jedynie w pewnych sytuacjach. Jesteśmy jednocześnie włączeni w wiele projektów i nie możemy „pracować tak długo aż skończymy”. Dodatkowo dookoła jest mnóstwo rozpraszaczy – ludzie z ich sprawami, komputer czy któryś z kilku telefonów, w zasięgu których zwykle znajduje się człowiek biznesu. Życie też się zmieniło. Ludzie biznesu są matkami, ojcami, mężami, partnerami w prowadzeniu gospodarstwa domowego i wychowywaniu dzieci.
Dwie kolejne osoby wniosły istotny wkład do podejścia do czasu: to David Allan i jego metoda GTD usprawniła trzecią generację gospodarowania czasem. Sprawiła też, że stosujący ją ludzi stali się bardziej wydajni.
Sprawę priorytetów zaś rozjaśnił Eisenhower, tworząc słynną macierz, nazwaną później jego imieniem, w której dokonał podziału spraw na cztery różne grupy, biorąc pod uwagę ich wskaźnik pilności i ważności. Okazało się, że najczęściej zarządza się życiem z ćwiartek macierzy, które w swoim zestawie mają pilność – z ćwiartek spraw pilnych i ważnych oraz pilnych, lecz nieważnych. Prawdę mówiąc, zarządzanie trzeciej generacji to niemal całkowite spędzanie czasu w tych dwóch obszarach spraw. Sama macierz nic nie da w lepszym zarządzaniu życiem. Pozwala jedynie zrozumieć, że każda sprawa ma te dwie wartości i nie tylko one są tożsame, ale wręcz nie można mylić ważności z pilnością.
Zmieniłam nieco schemat Eisenhowera. W tym ujęciu kluczowa staje się czwarta (nie druga, jak w oryginale) ćwiartka układu, co pozwala łatwiej zapamiętać iż: Czwarta generacja zarządzania to zarządzanie z czwartej ćwiartki, czyli zarządzanie sobą w czasie.
Ojcem tego podejścia jest S.R. Covey. Nie ma to nic wspólnego z rodzajem kalendarza, choć na pewno właściwie skonstruowane narzędzie może ułatwić przeżycie pewnej refleksji, odpowiedzenie sobie na ważne pytania i wpisanie do planera całości swojego życia, wszelkich spraw, aby mieć je pod kontrolą. Ważna jest filozofia, według której chce się żyć i wykorzystywać swój czas.
Przez lata używałam planera firmy Covey. Od kilku tygodni jestem pod wielkim wrażeniem 3planera Rafała Mirkowskiego – absolutnie wyjątkowego organizera, który on sam nazywa multiplanerem. Multiplaner wzbogacony o specjalną zakładkę mojego autorstwa jest narzędziem pozwalającym odzyskać czas. Tak właśnie, odzyskać. Proszę zobaczyć, gdzie współczesny, zajęty życiem człowiek, spędza swój czas. I czy jest to czas, który uważa za właściwie inwestowany.
Podstawowe wyzwania związane z czasem zgłaszane na szkoleniach to: : – pytają.
Jak to jest, że w świecie, w którym mamy więcej urządzeń ułatwiających życie, usług pozwalających powierzać innym nasze sprawy, narzędzi do komunikacji, rejestracji i innych ułatwień – mamy mniej czasu?
Skąd tak naprawdę człowiek ma wiedzieć, co jest dla niego w życiu ważne? Zwykle kieruje się sądami będącymi efektem zaprogramowanej w określony sposób podświadomości. Kto ją programuje? Media, pracodawcy, środowisko, w którym się przebywa i ludzie, z którymi spędza się czas.
Rzadko kiedy to, co robimy, jest rzeczywiście realizacją własnej wizji życia. Bardzo często nie robimy tego dlatego, że nie starcza nam czasu na poczynienie pewnych kroków, które by nam to umożliwiły.
Najczęściej wszelkie piękne sprawy w życiu wymagają bowiem czynności przygotowawczych – krótko mówiąc, trzeba zainwestować w sytuacje, rzeczy, w ludzi, w relacje, w siebie. A na to właśnie brakuje czasu. Wszystkie te sprawy znajdują się w czwartej ćwiartce układu. Dlatego trzeba się zatrzymać i... stopniowo przenieść swoje życie do ćwiartki spraw ważnych i niepilnych.

Stephen R. Covey, a także inni autorzy z kręgu jego koncepcji, podkreślają, że zarówno najlepiej funkcjonujące firmy, jak i najszczęśliwsi ludzie Zachodu żyją głównie wśród spraw ważnych i niepilnych, czyli właśnie w czwartej ćwiartce. To tu spędzają najwięcej czasu.
Aby można tak było żyć, potrzebna jest klarowna wizja życia zamieniona na cele długofalowe i te najbliższe. Potrzebna jest także wiedza i świadomość tego, co chcielibyśmy robić dla ludzi z naszego życia, jacy chcielibyśmy dla nich być, co z nimi i dla nich robić. To sprawy, nad którymi należy się zastanowić, przemyśleć i stworzyć misję – obietnicę życia w określony sposób. Mieć ją przed oczyma, kiedy planuje się swój tydzień. Właściwy planer może nas skłonić do zrobienia pewnych rzeczy, a także dobrze zaprogramowany i wykorzystywany – oszczędzi nam mnóstwo czasu w kategoriach operacyjnych. Jednym z pożeraczy czasu jest bowiem tracenie go na poszukiwanie różnych informacji, zapominanie o zrobieniu pewnych rzeczy i robienie czegoś w ostatniej chwili.
Grę o czas można wygrać. Potrzebne do zwycięstwa są multiplaner lub inny dobry organizer, zakładka SUKCES lub inny sposób trzymania na widoku spraw z czwartej ćwiartki, szkolenie albo samodzielne przestudiowanie zasad zarządzania sobą w czasie IV generacji:
- Określić indywidualne wyzwania związane z czasem,
- Zbudować własne cele i przełożyć je na zadania,
- Określić własną misję,
- Umieć identyfikacja spraw z IV ćwiartki,
- Poznać sposób korzystania z zakładki sukces,
- Zadbać o to, by wszystko było zrobione,
- Nauczyć się obsługiwać planer, znaczki ułatwiające administrowanie czasem.
Więcej na temat zarządzania sobą w czasie, Multiplanera i szkoleń na stronie www.asdimo.pl
nr 12(128)2012 ![]() Zobacz więcej na temat: planowanie czasu | gra o czas | Iwona Majewska-Opiełka |