Nowy wskaźnik, stare problemy
Andrzej Arendarski
We wrześniu Komisja Europejska zaprezentowała nowy miernik innowacyjności, nazwany oficjalnie „Wskaźnikiem poziomu innowacyjności”. Ma on uzupełniać dotychczasowy ranking innowacyjności – Innovation Union Scoreboard (w okresie obowiązywania Strategii Lizbońskiej, znany jako European Innovation Scoreboard) oraz syntetyczny wskaźnik innowacyjności. Mierniki powyższe umożliwiają ocenę innowacyjności zarówno całej UE, jak również poszczególnych państw członkowskich, na podstawie 24 wskaźników innowacyjności, w tym m.in. nakładów, wydajności i wyniki innowacji.
Nowy wskaźnik, opracowany na wniosek przywódców Unii, ma skoncentrować się na efektach i pokazywać, czy innowacyjne pomysły trafiają na rynek przyczyniając się do tworzenia nowych miejsc pracy i zwiększania konkurencyjności Europy. Uwzględnia on m.in. innowacje technologiczne (mierzone liczbą patentów); poziom zatrudnienia w branżach wymagających specjalistycznej wiedzy oraz konkurencyjność towarów i usług wymagających specjalistycznej wiedzy (uwzględnia stosunek udziału towarów wysoko i średnio zaawansowanych technologicznie w handlu). Zaproponowany wskaźnik ma pomóc ocenić skuteczność wspólnotowych starań i wskazać dziedziny, w których poszczególne kraje powinny podjąć odpowiednie działania.
Według nowego miernika najbardziej innowacyjne państwa członkowskie Unii to m.in. Szwecja, Niemcy, Irlandia i Luksemburg. A jak wypada Polska? Znalazła się dopiero w trzeciej dziesiątce, wyprzedzając tylko Chorwację, Portugalię, Łotwę, Litwę i Bułgarię.
Doceniając starania Komisji Europejskiej zmierzające do ustalenia poziomu innowacyjności w poszczególnych krajach UE, trudno jednak oczekiwać, że stworzenie nowego wskaźnika przyniesie rewolucję w tej dziedzinie. Tym bardziej, że opiera się na danych sprzed kilku lat. Co najwyżej będzie kolejnym powodem do narzekań w Polsce, która – podobnie jak w innych tego typu zestawieniach – zajmuje końcowe pozycje. Osobiście wolałbym, aby Unia bardziej zajęła się przykładowo problemem biurokracji w dostępie do funduszy UE wspierających finansowanie inwestycji w innowacyjność. Polska jest od wielu lat przykładem sytuacji, w której nadgorliwość urzędnicza, wykraczająca często poza wymagane przez UE przepisy, skutecznie blokuje rozwój innowacyjności. Chętnie zobaczyłbym, jak w zestawieniu poziomu nasycenia biurokracją utrudniającą pozyskanie środków pomocowych na rozwój innowacyjności wygląda Polska. Pozycją, którą zajęlibyśmy byłaby zapewne znacznie wyższa niż w rankingach innowacyjności.
Według nowego miernika najbardziej innowacyjne państwa członkowskie Unii to m.in. Szwecja, Niemcy, Irlandia i Luksemburg. A jak wypada Polska? Znalazła się dopiero w trzeciej dziesiątce, wyprzedzając tylko Chorwację, Portugalię, Łotwę, Litwę i Bułgarię.
Doceniając starania Komisji Europejskiej zmierzające do ustalenia poziomu innowacyjności w poszczególnych krajach UE, trudno jednak oczekiwać, że stworzenie nowego wskaźnika przyniesie rewolucję w tej dziedzinie. Tym bardziej, że opiera się na danych sprzed kilku lat. Co najwyżej będzie kolejnym powodem do narzekań w Polsce, która – podobnie jak w innych tego typu zestawieniach – zajmuje końcowe pozycje. Osobiście wolałbym, aby Unia bardziej zajęła się przykładowo problemem biurokracji w dostępie do funduszy UE wspierających finansowanie inwestycji w innowacyjność. Polska jest od wielu lat przykładem sytuacji, w której nadgorliwość urzędnicza, wykraczająca często poza wymagane przez UE przepisy, skutecznie blokuje rozwój innowacyjności. Chętnie zobaczyłbym, jak w zestawieniu poziomu nasycenia biurokracją utrudniającą pozyskanie środków pomocowych na rozwój innowacyjności wygląda Polska. Pozycją, którą zajęlibyśmy byłaby zapewne znacznie wyższa niż w rankingach innowacyjności.
nr 11(139)2013 ![]() |