Zamknij
Serwis www.gazeta-msp.pl wykorzystuje technologię "cookies" tzw. ciasteczka. Pliki wykorzystywane są dla celów poprawnego funkcjonowania naszego serwisu. W przypadku braku zgody na ich zapisywanie konieczna jest zmiana odpowiednich ustawień przeglądarki internetowej z jakiej korzystasz.

Home >> Wszystkie artykuły >> Polska wśród liderów fiskalizmu >>

Polska wśród liderów fiskalizmu

Felieton maj 2006

Najnowszy, dotyczący 2005 r. raport OECD, który porównuje koszty pracy w 30 krajach tej organizacji nie pozostawia złudzeń. Polska jest w czołówce państw, w których występują najwyższe obciążenia nakładane na pracę. Za każde 100 zł wypłacane do ręki pracownikowi, firma musi zapłacić prawie 80 zł różnych składkowo-podatkowych danin.
Dołączyliśmy tym samym do krajów kontynentalnych Unii Europejskiej. Niestety tych, które nie starają się reformować (vide: ostatnie strajki we Francji dotyczące pierwszej pracy dla młodzieży czy niemiecka Agenda 2010). Najwyższe koszty zatrudnienia ponoszą pracodawcy ze Starego Kontynentu – zajmują oni pierwsze 10 miejsc. Na czele jest Belgia, potem Niemcy, Węgry i Francja. Tam koszt zatrudnienia pracownika przekracza kwotę, jaką otrzymuje on w formie wypłaty do ręki. Na kolejnych miejscach znajdują się Szwecja, Austria i Włochy. Polska na 10. miejscu zamyka unijny peleton – z obciążeniami wynoszącymi 43,6 proc. Rok temu nasz kraj zajął 11 pozycję z wynikiem 43,3 proc. Fiskalizm więc rośnie.

W UE najniższe obciążenia pracy notują kraje anglosaskie – Irlandia i Wielka Brytania. Tam firma zatrudniająca pracownika musi się liczyć z koniecznością opłacenia danin na poziomie odpowiednio 25,7 proc. i 33,5 proc. Także w pozostałych krajach anglosaskich – USA, Australii i Nowej Zelandii – koszty te są poniżej przeciętnej OECD i wahają się od 20 do 30 proc. Najmniej – poniżej 20 proc. – obciążeni są pracownicy i pracodawcy w Meksyku i Korei.

Polska, chcąc obniżyć rekordowo wysokie bezrobocie musi obniżyć koszty pracy. Trzeba więc pochwalić propozycję rządu, przewidującą obniżenie składki rentowej i chorobowej. Jest jednak jedno „ale”. Na takie zmiany potrzeba pieniędzy, ponieważ redukcja kosztów pracy jest bardzo droga dla budżetu i powoduje konieczność znalezienia źródeł jej finansowania. Na przykład, obniżenie o jeden punkt proc. składki na fundusz rentowy, to ubytek w dotowanym z budżetu ZUS w wysokości około 2,5 mld zł.

Skąd wziąć na to pieniądze? Są dwie drogi – jedna na skróty, druga trudna i wyboista. Narzuty na pracę można obniżać przez podniesienie innych podatków. Na przykład obniżyć składkę na ZUS, ale podnieść akcyzę czy VAT. Jest to działanie bezcelowe, przypominające przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej.

Pozostaje więc trudniejsza droga. Trzeba znaleźć oszczędności w wydatkach. Można ich szukać w budżecie (na przykład w wydatkach na administrację), jednak naprawdę duże rezerwy tkwią w systemach wypłacających świadczenia socjalne. Tylko ich ograniczenie pozwoli istotnie zredukować koszty pracy, bez groźby zachwiania budżetem lub podwyżki innych podatków. To wymaga jednak podjęcia niepopularnych decyzji i wprowadzenia odważnych reform. A tego politycy boją się jak ognia.

Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety.

Zamów Gazetę PDF koszyk



nr 5(50)2006


zamów koszyk

Zobacz więcej na temat: Andrzej Arendarski

| |
Komentarze Dodaj komentarz
Brak komentarzy.

Partnerzy

Reklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzy
Archiwum