Gdzie są granice umocnienia złotego?
Koniunktura w polskiej gospodarce
Kwiecień przyniósł wyraźne umocnienie się polskiej waluty. Dość łatwo padły kolejne bariery na poziomie 3,50 zł za euro i 2,20 zł za dolara. W ostatniej dekadzie miesiąca za wspólną walutę płacono zaledwie 3,41 zł, a „zielony” był wart 2,14 zł. Czy maj przyniesie kontynuację trendu czy też czeka nas większa korekta? I czy zbyt mocny złoty nie podetnie skrzydeł tak dobrze rozwijającej się do tej pory polskiej gospodarce?
Zawirowania na światowych rynkach finansowych, mające miejsce w ostatnich miesiącach, tylko przysporzyły więcej sił złotemu. Szybko rozwijająca się gospodarka o stabilnych fundamentach, rozbudzający reformatorskie nadzieje rząd, a także RPP konsekwentnie podnosząca stopy procentowe w celu okiełznania inflacji sprawiły, iż złoty stał się jeszcze bardziej popularny wśród zagranicznych funduszy. A te, w obliczu cały czas tracącego względem głównych walut dolara, były niejako zmuszone do poszukiwania innych, bardziej atrakcyjnych rynków.
W tym czasie doszło do dość sporego zróżnicowania wśród rynków wschodzących. Na zaufaniu znacznie straciła Turcja, a także kraje, które w ostatnich latach zbyt silnie finansowały swój wzrost gospodarczy długiem. W efekcie, zainteresowanie Polską wzrosło jeszcze bardziej. Co ciekawe, ten systematycznie napływający strumień pieniędzy nie doprowadził do wyraźniejszych wzrostów na warszawskiej giełdzie. To wynik tego, iż inwestujący w akcje są znacznie bardziej zapatrzeni w Wall Street, niż można było tego oczekiwać. Tymczasem kwiecień był w USA sezonem wyników, czyli okresem dużej niepewności. Inwestorzy wprawdzie przygotowali się na negatywne informacje, ale w niektórych przypadkach były one zaskoczeniem. Jednak zaczęły pojawiać się sygnały mogące świadczyć o możliwej poprawie stanu amerykańskiej gospodarki w II półroczu br. Tym samym, najbliższe tygodnie powinny przynieść poprawę nastrojów na tamtejszym rynku akcji, która z kolei powinna przełożyć się na zwyżki w Warszawie. Zwłaszcza, że kondycja finansowa polskich spółek jest znacznie lepsza niż ich zagranicznych odpowiedników.
Paradoksalnie lepsze oceny dla amerykańskiej gospodarki, zmniejszające jednocześnie poziom globalnego ryzyka, niekoniecznie muszą pomóc złotemu. Bo w krótkim czasie nasza waluta może być wręcz przewartościowana względem pozostałych, które będą mieć większy potencjał odreagowania. Na złotym pozostanie długoterminowy kapitał kierujący się fundamentalnymi przesłankami, a spekulacyjnie nastawione fundusze zdecydują o realizacji zysków. Zwłaszcza w sytuacji gdy Rada Polityki Pieniężnej nie podejmie w końcu kwietnia decyzji o podwyżce stóp procentowych, a amerykański FED po spodziewanej obniżce o 25 pkt bazowych ogłosi bardziej „jastrzębi” komunikat, sugerujący kilka miesięcy „pauzy”. Niewykluczone, że wtedy maj stanie się miesiącem dolara, który wyraźnie odreaguje przecenę z ostatnich miesięcy. W takiej sytuacji kurs USD/PLN mógłby z impetem powrócić powyżej 2,20 zł. Jednocześnie złoty osłabiłby się do pozostałych walut. Notowania EUR/PLN powróciłyby ponad 3,45 zł. Za takim scenariuszem przemawiałyby także inne czynniki. Słabsze dane o produkcji przemysłowej w marcu, która wzrosła tylko o 0,9 proc. r/r mogą sugerować powolne hamowanie wzrostu polskiej gospodarki. Niewykluczone, że zbyt silny złoty zacznie w końcu szkodzić rentowności eksportu, wpływając na dalszy wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących. W lutym saldo wyniosło „minus” 1 mld 324 mln euro. Jednocześnie trzeba się liczyć z tym, że spowalniająca europejska gospodarka wpłynie na gorsze odczyty PKB w kraju. Dynamika wzrostu w tym kwartale wyniesie najprawdopodobniej ok. 5,4-5,5 proc. r/r, aby na koniec roku spowolnić poniżej 5 proc. r/r. Wprawdzie dla RPP nie jest to zbyt mocny argument, gdyż gospodarka i tak nadal będzie się rozwijać powyżej potencjału, a największym zagrożeniem pozostanie sytuacja na rynku pracy, grożąca wystąpieniem tzw. efektu drugiej rundy inflacji, to jednak warto mieć powyższe fakty na uwadze. Zresztą członkowie RPP wstępnie oceniają, iż szczyt wzrostu wskaźnika CPI przypadnie na sierpień, po czym będzie stopniowo spadać, aż do końca 2009 r. Oczywiście historia wielokrotnie pokazywała, że prognozy inflacji się nie sprawdzały, ale tak czy inaczej kolejne decyzje Rady dotyczące stóp procentowych będą coraz bardziej wyważone. Niewykluczone, że w br. główna stopa procentowa nie wzrośnie powyżej 6,25 proc. Tak czy inaczej pozostanie na znacznie wyższym poziomie niż w strefie euro. To jednak może okazać się niewystarczającym magnesem dla zagranicznych inwestorów.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.
www.fitdm.pl
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 5(74)2008 ![]() Zobacz więcej na temat: stopy procentowe | koniunktura | RPP | ECB |