Zamknij
Serwis www.gazeta-msp.pl wykorzystuje technologię "cookies" tzw. ciasteczka. Pliki wykorzystywane są dla celów poprawnego funkcjonowania naszego serwisu. W przypadku braku zgody na ich zapisywanie konieczna jest zmiana odpowiednich ustawień przeglądarki internetowej z jakiej korzystasz.

Home >> Stałe działy Gazety MSP >> Gospodarka >> Dolar 2010 - powrót cesarza? >>

Dolar 2010 - powrót cesarza?

Koniunktura w polskiej gospodarce

Założenie, iż grudzień to miesiąc, w którym mało się dzieje, okazało się błędne. Niemal od początku grudnia 2009 r. byliśmy świadkami odradzania się „feniksa z popiołów”, czyli umacniania powszechnie ignorowanego wcześniej amerykańskiego dolara. To potwierdza starą regułę, iż nie należy przywiązywać się do powszechnie utartych opinii.
Przeświadczenie, iż amerykańska waluta nadal będzie tracić pojawiało się wcześniej w analizach wielu zagranicznych instytucji finansowych. Stwarzało to tym samym podstawy do kontynuacji finansowego perpetuum mobile, czyli globalnych spekulacji finansowanych tanim dolarem. Rynkowe absurdy nie trwają jednak długo. Wystarczyło kilka iskierek, aby cały mizernie skomponowany układ zaczął się rozsypywać jak domek z kart. Bo na zagrożenia płynące z powszechnej spekulacji opartej o dolarowy carry-trade zwracało uwagę wielu (m.in. prof. Nouriel Roubini, który jako jeden z nielicznych przewidział ostatni kryzys w światowej gospodarce). Głównym powodem umocnienia się dolara w końcu 2009 r. było jednak pojawienie się zupełnie nowego czynnika, który wcześnie rzadko był uwzględniany. To kwestia nadmiernego zadłużenia niektórych krajów i związanych z tym nowych obaw dla rynków finansowych. Obniżki ratingów dla Grecji, jakie pojawiły się w pierwszej połowie grudnia, okazały się być sporym zaskoczeniem, choć tak naprawdę nie powinny. Kraj ten przyjął euro w 2001, ale na nie do końca jasnych warunkach (później okazało się, iż tamtejsze władze podały nie do końca prawdziwe dane odnoszące się do kryteriów z Maastricht). Przez ostatnie lata prowadzono dość luźną politykę budżetową, czego efektem był systematycznie rosnący deficyt. Poważne problemy pojawiły się dopiero w ostatnich miesiącach, kiedy rządy powszechnie zaczęły wdrażać programy pomocowe dla gospodarek, finansowane przecież z publicznych pieniędzy. W efekcie, stosunek zadłużenia Grecji do PKB najprawdopodobniej sięgnie 130 proc. w 2009 r. Przypomnijmy, iż kryteria obowiązujące w strefie euro zakładają, iż ta relacja nie powinna przekraczać 60 proc. Nie jest jednak tajemnicą, iż przytłaczająca większość członków Eurostrefy w 2009 r. jej nie wypełni. W efekcie pomału narastają spekulacje: czy skończy się tylko na Grecji, czy może do grupy zadłużeniowych outsiderów dołączą: Portugalia, Irlandia, Hiszpania czy Włochy. Słynna przepowiednia nieżyjącego już amerykańskiego noblisty Miltona Friedmana, iż strefa euro, jako sztuczny twór, nie przetrwa zbyt długo, znów zaczyna zyskiwać na popularności. Zwłaszcza, że podczas styczniowego forum w szwajcarskim Davos, dość ostrożnie na temat przyszłości strefy euro wypowiedział się też prof. Nouriel Roubini. Jego zdaniem, czarnym scenariuszem byłoby bankructwo Hiszpanii, która jest czwartą gospodarką w strefie euro.
Rynki akcji w grudniu dobrze zniosły umocnienie dolara, chociaż widać, iż faworyzowane zaczynają być parkiety „starych” gospodarek, kosztem rynków wschodzących. Taka sytuacja może utrzymać się też w 2010 r., zwłaszcza, że źródłem ryzyka inwestycji na emerging markets będą potencjalne trudności ze zmniejszeniem narosłego zadłużenia. Niemniej wszystkie rynki akcji powinna dotknąć w końcu poważniejsza korekta, która najprawdopodobniej już się rozpoczęła w drugiej połowie stycznia. Powstaje zatem pytanie o możliwą skalę spadków. W bazowym scenariuszu zniżka nie powinna doprowadzić do wyraźnego naruszenia okolic 1900-2000 pkt. na WIG20 i 950 pkt na amerykańskim indeksie S&P 500. To pokazuje, że rysują się nam perspektywy jeszcze większego umocnienia dolara. EUR/USD po 1,30-1,35 za kilka miesięcy to już nie science fiction. Nie musi to oznaczać wyraźnie słabego złotego, o ile inwestorzy uwierzą w to, iż minister Rostowski zdoła zapobiec kryzysowi w finansach publicznych. Ale czy to się uda?
Na razie resort finansów wykonuje dobrą robotę z gatunku PR. Pomaga nam też większy od prognozowanego kilka miesięcy temu wzrost gospodarczy – w 2009 r. wyniósł on 1,7 proc. r/r, co sugeruje, iż w IV kwartale przyspieszył w okolice 3 proc. To dobra wróżba na 2010 r., w którym możemy spodziewać się odczytu w granicach 2,5-3,0 proc. Niemniej bez bardziej radykalnych działań reformatorskich, na koniec roku możemy balansować w okolicach konstytucyjnego progu 55 proc. długu publicznego do PKB. Czy będą one możliwe w kontekście czekających nas dwóch kampanii wyborczych (w 2010 i 2011 r.)?

Marek Rogalski
Analityk Domu Maklerskiego
Banku Ochrony Środowiska S.A.
www.bossa.pl
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety.

Zamów Gazetę PDF koszyk



nr 1(93)2010


zamów koszyk

Zobacz więcej na temat: bossa | rogalski

| |
Komentarze Dodaj komentarz
Brak komentarzy.

Partnerzy

Reklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzy
Archiwum