Czerwcowa wirówka
Marek Rogalski

Na szczęście może przynieść pozytywny obrót spraw.
Marek Rogalski
Główny analityk walutowy
DM BOŚ
Maj był gorący – nie tylko z powodu ładnej pogody. Na rynkach znów zrobiło się nerwowo za sprawą Grecji. Teoretycznie scenariusz, w którym w wyborach parlamentarnych Grecy wyładowują swoją frustrację katastrofalną sytuacją gospodarczą, był do przewidzenia – niemniej inwestorzy zdawali się być zaskoczeni tym, iż siły proreformatorskie nie zdołały zdobyć niezbędnej większości. Proces formowania nowego rządu okazał się dość trudny, gdyż było jasne, iż trzeba znaleźć kompromis z którymś z opozycyjnych ugrupowań. A te zdobyły poparcie na fali krytyki programu oszczędności przeprowadzanego przez rząd technokraty Lukasa Papademosa. W efekcie po kilku dniach okazało się, że kolejne próby sformowania nowego gabinetu kończą się fiaskiem i konieczne będą kolejne wybory. To doprowadziło do rynkowej paniki – dlaczego? Bo sondaże pokazały, iż władzę może przejąć skrajnie lewicowa SYRIZA, której lider otwarcie mówi o konieczności unieważnienia wszelkich postanowień z instytucjami międzynarodowymi. To byłoby jednoznaczne z zamrożeniem dalszej pomocy finansowej dla tego kraju, a w ostateczności także opuszczeniem strefy euro. Na to jednak rynki finansowe nie są jeszcze przygotowane – istnieje duże ryzyko, iż byłby to proces chaotyczny i grożący szybkim rozprzestrzenieniem się kryzysu na inne europejskie kraje peryferyjne.
Powód? Wciąż łatwo jest wskazać tzw. słabe ogniwa strefy euro. To Hiszpania, która ma coraz większe problemy z deficytem budżetowym za sprawą coraz słabszej gospodarki, fatalnie funkcjonujących samorządów oraz narastających problemów tamtejszych banków. I ta ostatnia kwestia jest najważniejsza – Madryt może podzielić los Dublina. Dwa lata temu irlandzki rząd został zmuszony poprosić o zewnętrzne finansowanie Unię Europejską, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po tym jak musiał awaryjnie wesprzeć własny sektor bankowy ze środków budżetowych. Efektem był rekordowy, bo przekraczający 30 proc. PKB deficyt. Tyle że Hiszpania może potrzebować znacznie więcej środków, niż mała Irlandia. Do tego też europejscy politycy będą mieć nadal duży problem z Grecją – nie dość, że radykalny wybór tamtejszych polityków może narazić paneuropejskie instytucje na ogromne straty, to jeszcze nie można będzie zupełnie odciąć Aten od finansowania, bo inaczej mogłoby tam dojść nawet do politycznego przewrotu i kompletnego chaosu gospodarczego. Tyle że jak Hiszpania, to także Włochy i Portugalia – lista krajów z problemami jest duża.
Czy można w jakiś sposób uniknąć greckiej zarazy? Tak – mówił o tym nawet nasz minister Rostowski – należy zbudować tzw. wiarygodny firewall wokół pozostałych krajów strefy euro i podjąć inne działania mające na celu przywrócenie zaufania. Pod hasłem ściany ogniowej należy rozumieć przede wszystkim środki w funduszach ratunkowych (kombinacja EFSF, ESM i funduszy z MFW) to wciąż za mało, a także gotowość do interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Ten powinien przeznaczyć większe środki na wsparcie sektora bankowego i wesprzeć lokalne rynki długu. W obliczu nadciągającej recesji w strefie euro, dobrym posunięciem byłoby też cięcie stóp procentowych. Czy ECB skorzysta z którejś z tych propozycji? Powinien, i to w jak największym stopniu. Posiedzenie zaplanowano na 6 czerwca.
Oczywiście może się tak stać, że Grecy nie postawią na SYRIZĘ w wyborach zaplanowanych na 17 czerwca. Część publikowanych ostatnio sondaży wskazuje na Nową Demokrację, która mogłaby zdobyć dodatkowych 50 miejsc w parlamencie, zwyczajowo przyznawanych liderowi. Wtedy możliwe byłoby stworzenie rządu ND-PASOK, który kontynuowałby reformy, zmniejszając tym samym prawdopodobieństwo realizacji czarnego scenariusza. To doprowadziłoby do sporego odbicia silnie przecenionych ostatnio ryzykownych aktywów. Ale nie na długo, gdyż największym problemem dla rynków jest wspomniana wcześniej Hiszpania.
W maju złoty mocno tracił na wartości – w pewnym momencie za euro płacono 4,40 zł, a za dolara aż 3,47 zł. Nie pomógł fakt, iż RPP zdecydowała się podnieść stopy procentowe o 25 p.b. Czerwiec nie musi być jednak aż tak zły. Zakładając, iż rozdanie polityczne w Grecji może przynieść pozytywne zaskoczenie, nie można wykluczyć, iż złoty częściowo odrobi straty. Nie liczmy jednak na poziomy niższe od 4,23-4,25 zł za euro i 3,23-3,25 zł za dolara.
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ
Powód? Wciąż łatwo jest wskazać tzw. słabe ogniwa strefy euro. To Hiszpania, która ma coraz większe problemy z deficytem budżetowym za sprawą coraz słabszej gospodarki, fatalnie funkcjonujących samorządów oraz narastających problemów tamtejszych banków. I ta ostatnia kwestia jest najważniejsza – Madryt może podzielić los Dublina. Dwa lata temu irlandzki rząd został zmuszony poprosić o zewnętrzne finansowanie Unię Europejską, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po tym jak musiał awaryjnie wesprzeć własny sektor bankowy ze środków budżetowych. Efektem był rekordowy, bo przekraczający 30 proc. PKB deficyt. Tyle że Hiszpania może potrzebować znacznie więcej środków, niż mała Irlandia. Do tego też europejscy politycy będą mieć nadal duży problem z Grecją – nie dość, że radykalny wybór tamtejszych polityków może narazić paneuropejskie instytucje na ogromne straty, to jeszcze nie można będzie zupełnie odciąć Aten od finansowania, bo inaczej mogłoby tam dojść nawet do politycznego przewrotu i kompletnego chaosu gospodarczego. Tyle że jak Hiszpania, to także Włochy i Portugalia – lista krajów z problemami jest duża.
Czy można w jakiś sposób uniknąć greckiej zarazy? Tak – mówił o tym nawet nasz minister Rostowski – należy zbudować tzw. wiarygodny firewall wokół pozostałych krajów strefy euro i podjąć inne działania mające na celu przywrócenie zaufania. Pod hasłem ściany ogniowej należy rozumieć przede wszystkim środki w funduszach ratunkowych (kombinacja EFSF, ESM i funduszy z MFW) to wciąż za mało, a także gotowość do interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Ten powinien przeznaczyć większe środki na wsparcie sektora bankowego i wesprzeć lokalne rynki długu. W obliczu nadciągającej recesji w strefie euro, dobrym posunięciem byłoby też cięcie stóp procentowych. Czy ECB skorzysta z którejś z tych propozycji? Powinien, i to w jak największym stopniu. Posiedzenie zaplanowano na 6 czerwca.
Oczywiście może się tak stać, że Grecy nie postawią na SYRIZĘ w wyborach zaplanowanych na 17 czerwca. Część publikowanych ostatnio sondaży wskazuje na Nową Demokrację, która mogłaby zdobyć dodatkowych 50 miejsc w parlamencie, zwyczajowo przyznawanych liderowi. Wtedy możliwe byłoby stworzenie rządu ND-PASOK, który kontynuowałby reformy, zmniejszając tym samym prawdopodobieństwo realizacji czarnego scenariusza. To doprowadziłoby do sporego odbicia silnie przecenionych ostatnio ryzykownych aktywów. Ale nie na długo, gdyż największym problemem dla rynków jest wspomniana wcześniej Hiszpania.
W maju złoty mocno tracił na wartości – w pewnym momencie za euro płacono 4,40 zł, a za dolara aż 3,47 zł. Nie pomógł fakt, iż RPP zdecydowała się podnieść stopy procentowe o 25 p.b. Czerwiec nie musi być jednak aż tak zły. Zakładając, iż rozdanie polityczne w Grecji może przynieść pozytywne zaskoczenie, nie można wykluczyć, iż złoty częściowo odrobi straty. Nie liczmy jednak na poziomy niższe od 4,23-4,25 zł za euro i 3,23-3,25 zł za dolara.
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ
nr 6(122)2012 ![]() |