Bessa tuż za progiem?
Koniunktura w polskiej gospodarce - grudzień 2007
Sytuacja na giełdzie w listopadzie zmusiła wielu inwestorów do zastanowienia się nad tym, czy rynki nie wkroczyły w dłuższy okres dekoniunktury. Największe spadki dotknęły sektor spółek małych i średnich, który jeszcze kilka miesięcy temu był ulubieńcem spekulantów.
Zła sytuacja na giełdach odbiła się także na złotym, który stracił na wartości kilka groszy. Jednak inwestorzy nadal są zarobieni – jeśli uwzględnimy skalę umocnienia naszej waluty z września i października br.
O szczęściu może mówić ten, kto wyszedł z giełdowych inwestycji na początku wakacji lub umiejętnie zdywersyfikował swój portfel na różne klasy aktywów o niewielkiej wzajemnej korelacji. Reszta ze strachem obserwowała utratę wartości swoich spółek, które wcześniej były po prostu zbyt drogie. Spekulacyjny balon pękł zatem ze sporym hukiem – indeksy MWIG40 i SWIG80 zniżkowały w ciągu kilku tygodni ponad 15 proc. Straty ponieśli także posiadacze dużych spółek z segmentu WIG20. Wszyscy na własnej skórze mogli się przekonać, co oznacza globalizacja rynków.
Najgorzej od czasów Wielkiej Depresji
Ceny domów na amerykańskim rynku nieruchomości na przestrzeni ostatnich lat się podwoiły, a większość z nich została przecież wzięta na kredyt. Teraz okazało się, że część z nich była udzielona bez zachowania należytej staranności w ocenie ryzyka, co zaowocowało falą potężnych problemów instytucji pożyczkowych i spadkiem cen nieruchomości. Dodatkowo wyemitowane na podstawie udzielonych kredytów papiery dłużne CDO były chętnie nabywane przez banki i fundusze, co uruchomiło największy od lat festiwal ich strat. Szacuje się, że ich skala może wynieść nawet 500 mld USD.
|
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF  nr 12(69)2007  |
|
