Zamknij
Serwis www.gazeta-msp.pl wykorzystuje technologię "cookies" tzw. ciasteczka. Pliki wykorzystywane są dla celów poprawnego funkcjonowania naszego serwisu. W przypadku braku zgody na ich zapisywanie konieczna jest zmiana odpowiednich ustawień przeglądarki internetowej z jakiej korzystasz.

Home >> Stałe działy Gazety MSP >> Podatki i księgowość >> Kontrole - zmory podatników >>

Kontrole - zmory podatników

To prawo trzeba zmienić

Potrzeba przeprowadzania kontroli podatkowych z uwagi na potrzebę ochrony interesu Skarbu Państwa oraz ocenę prawidłowości prowadzonych ewidencji księgowych raczej nie budzi większych zastrzeżeń. Pojawiają się one jednak już podczas przeprowadzania samej kontroli, dokumentowania jej przebiegu, ale nie tylko. I tu polskie przepisy (a często tylko wytyczne Ministra Finansów) należą do jednych z najbardziej biurokratycznych w Europie, a przedsiębiorcy i Skarb Państwa tracą z tego powodu rocznie grube miliony.

Czas to pieniądz, ale nie dla polskiego fiskusa. Ten na wszystko ma czas i z czasem przedsiębiorców liczy się w najmniejszym stopniu. Kontrole ciągną się nierzadko miesiącami, a kwalifikacje kontrolujących z roku na rok budzą coraz większe wątpliwości. Proste czynności, które można wykonać w kilka godzin trwają całymi dniami, a nawet tygodniami.

Organy podatkowe czynności kontrolne winny wykonywać w siedzibie kontrolowanego (art. 285a ordynacji podatkowej). Niestety coraz częściej spotkać się można z nadużywaniem przez organy podatkowe swych uprawnień – zwłaszcza na terenie Warszawy, choć nie tylko. Czynności kontrolne zamiast u kontrolowanego, organy podatkowe wykonują w urzędzie, wzywając podatników do osobistego stawiennictwa z dokumentami. Sama forma wezwań do osobistego stawiennictwa jest także coraz częściej nadużywana. Urzędnicy skarbowi często zapominają, że formę tę można wykorzystywać wyłącznie w prowadzonym postępowaniu, a nie wówczas, gdy się chce. Jeśli organ podatkowy nie wszczął postępowania, to podatnik może zignorować każde wezwanie do osobistego stawiennictwa, oparte na art. 155. o. p. Tymczasem nie raz można spotkać sytuacje, w których urzędnicy wzywają podatników po odbiór protokółu kontroli lub w celu dostarczenia określonego dokumentu, pod zagrożeniem karą porządkową do 2 tys. 500 zł. To oczywiste i bezprawne nadużycia, za które nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności.

Zdarzają się sytuacje (także coraz częstsze), w których urzędnicy prowadzący czynności kontrolne usiłują wymusić na podatnikach złożenie zeznań lub wyjaśnień, choć podatnik podczas przesłuchania nie wyraził zgody na przesłuchanie i skorzystał z prawa do odmowy złożenia zeznań (art. 199. i 196. o.p.). Mimo tego urzędnicy ślą do podatników pisma, także pod rygorem kary porządkowej do 2 tys. 500 zł, żądając złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na stawiane w wezwaniach pytania. Działanie takie jest przestępstwem z art. 246. kodeksu karnego, zagrożonym karą pozbawienia wolności do 10 lat.

Wiele do życzenia pozostawia sposób dokumentowania samej kontroli. Urzędnicy skarbowi na początku kontroli żądają kserokopii dokumentów rejestracyjnych firmy, choć te w chwili rejestracji są składane w urzędzie. Podatnicy mają prawo odmówić wydania tych dokumentów, powołując się na fakt ich wcześniejszego złożenia. Protokóły z kontroli zamiast jeden, góra dwóch stron, liczą co najmniej kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt stron. Dawniej, co było dobrą praktyką, do protokółu kontrolujący wpisywali wyłącznie stwierdzone nieprawidłowości. Dziś :<piszą książki> – zupełnie nie licząc się z pieniędzmi podatników (czas urzędnika i podatnika) i potrzebą ochrony środowiska naturalnego (papier!). Opisują przebieg rejestracji, przedmiot działalności, rachunki bankowe, księgi podatkowe, dowody księgowe, itp. Tylko po co? Sam protokół jest bardziej dokumentem wywiadowczym niż rejestrującym faktyczny przebieg kontroli. Skoro celem kontroli jest sprawdzenie poprawności rozliczeń, to protokół winien ograniczać się wyłącznie do udokumentowania stwierdzonych nieprawidłowości.

I kwestia ostatnia – chyba najważniejsza. Należy bezwzględnie zmienić art. 297. o.p. I ograniczyć organom podatkowym dostęp do informacji bankowych. Obecnie organy podatkowe nawet w błahych postępowaniach domagają się i przeglądają wyciągi bankowe podatników, naruszając wiele konstytucyjnych zasad i przepisów (prawo do wolności, prywatności, itp.). Organy ścigania w Polsce nie mają tak swobodnego dostępu do informacji bankowych, jaki posiadają organy podatkowe i kontroli podatkowej. Prawo do takiego dostępu winny mieć wyłącznie w przypadku najpoważniejszych śledztw, w przypadku popełnienia najpoważniejszych przestępstw, a nie w każdym przypadku, w zależności od :<widzimisię> urzędników. Przemawia za tym zwłaszcza potrzeba ochrony konstytucyjnych praw każdego obywatela. Przepisy w obecnym kształcie, moim zdaniem, naruszają Konstytucję RP, gdyż z dokonywanych operacji bankowych można uzyskać nazbyt wiele informacji dotyczących prywatnej sfery życia obywateli (np. Ich zdrowia, preferencji seksualnych, itp.), do których urzędnicy dostępu mieć nie powinni. Nigdy nie ma pewności, kto i w jaki sposób wykorzysta je przeciwko nam. W państwie prawa takie uprawnienia winny być przekazywane odpowiednim organom z ogromną starannością i ostrożnością. W Polsce oczywiście jest inaczej – państwo musi wiedzieć o obywatelu więcej, niż on sam. Tylko czy tego już nie przerabialiśmy w przeszłości?

Wojciech Serafiński

PS. Zapraszamy Czytelników do nadsyłania na e-mail: wojciech@serafinski.pl propozycji bubli prawnych – przepisów, które powinny być uchylone lub zmienione, które w znacznym stopniu utrudniają przedsiębiorcom życie i narażają ich na dodatkowe, niepotrzebne koszty.

Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety.

Zamów Gazetę PDF koszyk



nr 10(78)2008


zamów koszyk

| |
Komentarze Dodaj komentarz
Brak komentarzy.

Partnerzy

Reklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzy
Archiwum