
Malczewski kontra rynek akcji
Rok 2007 na rynku sztuki
Miniony rok polska gospodarka może zaliczyć do udanych – nie zaszkodziły jej zawirowania na scenie politycznej, ani niestabilna sytuacja na świecie. Podobnie niewzruszona wobec tych przyziemnych spraw pozostała ta, która trwa wiecznie – sztuka.
Bez względu na to, czy kupujący nabył w ub.r. obraz w celu inwestycyjnym czy też kolekcjonerskim, największą popularnością cieszyły się dzieła klasyków polskiego malarstwa. Marszandzi nie mieli większych problemów ze sprzedażą pomalowanych płócien, które wyszły spod pędzla familii Kossaków i Malczewskich, czy Wlastimila Hoffmana, Henryka Stażewskiego, Wojciecha Weissa, Nikifora Krynickiego czy Jerzego Nowosielskiego.
To znak, że polscy kolekcjonerzy nadal pozostają tradycjonalistami – cenią pejzaże, wiejskie widoki, portrety oraz akty i nie mogą się obyć bez co najmniej jednego wierzchowca i dobrej sceny batalistycznej na ścianie. Nic także nie wskazuje na to, aby w przyszłości twórczość o tej tematyce, autorstwa wybitnych malarzy, straciła na wartości. Zatem zakup obrazów wielkich mistrzów to inwestycja równie pewna, co – niestety – kosztowna. Ceny najlepszych dzieł to nawet równowartość małego mieszkania – stąd z pewnością nie jest to propozycja dla każdego.
Na czym można zarobić?
Otwarta dla osób z mniej zasobnym portfelem pozostaje sztuka współczesna. Tu nie wszyscy artyści zostali docenieni w dosłownym tego słowa znaczeniu. Stąd szansa, że obraz, który dziś kosztuje kilka tysięcy, za kilkanaście lat zyska na wartości o jedno, a może nawet dwa zera (tak też się zdarzało w przypadku polskiej gwiazdy – Wilhelma Sasnala). Oczywiście nie aż tak gwałtownie, ale jednak zauważalnie wzrosły na przestrzeni ostatnich kilku lat ceny obrazów z lat 50. i 60. minionego stulecia. Z dużym prawdopodobieństwem można więc wnioskować, że podobny wzrost cenowy już wkrótce czeka dzieła wykonane w latach 70. i 80. XX w. Jednak żaden szanujący się ekspert nie odważy się wskazać nazwisk artystów, których dzieła rokują takie nadzieje – gdyby był o tym przekonany w stu procentach, zapewne sam kupiłby je wszystkie.
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 1(70)2008 ![]() |