Potrzebna jest siła
Czy Polska już wyszła z kryzysu? Czego możemy oczekiwać w 2010 roku?

Tym razem, po raz pierwszy w historii, znaleźliśmy się w gronie sześciu największych gospodarek Unii. Tak wynika z danych Eurostatu. Wygląda więc na to, że w przyszłym roku Polska będzie nie tylko jednym wielkim placem budowy (rząd zamierza przeznaczyć przykładowo tylko na budowę ponad 1.400 km dróg rekordowe 31 mld zł), ale też jednym z najlepiej rozwijających się krajów Europy. Dlatego coraz więcej ekonomistów prognozuje dla Polski wzrost gospodarczy wyższy niż 1,2 proc., który rząd założył w projekcie budżetu. Niektórzy wieszczą, że wzrost może osiągnąć nawet 4-4,5 proc. Ja jednak stawiam na przedział od 2 do 3 proc. To niestety ciągle będzie zbyt mało, aby łatwo walczyć z pokryzysowym bezrobociem.
Finanse, ekonomia, praca... to wszystko jednak będzie przyćmione rytmem wyborów na poziomie gmin, powiatów, województw, a więc wyborów samorządowych, a na szczeblu kraju wyborów prezydenckich. Te natomiast staną się uwerturą do ostatecznego starcia, do ostatecznej bitwy o stabilizację kraju. Co mam namyśli? Przez ostatnie 20 lat Polska szarpana była „od ściany do ściany”. Każda kolejna kadencja wyłaniała nową partię rządzącą, nową koalicję parlamentarną, nowe pomysły, nowe rozwiązania. Wszystko, czego dokonywali poprzednicy, szło do lamusa. Brak wiec stabilizacji był według mnie jedną z największych barier rozwoju gospodarczego. Czego bowiem potrzebuje normalna gospodarka? Na co czekają przedsiębiorcy? Na stabilizację!
Po dwudziestu latach mamy pierwszą szansę, by rząd tej samej partii kreował rzeczywistość (tę gospodarczą również) dłużej, niż przez jedną kadencję. Mamy też wreszcie szansę, by prezydent nie stał okoniem do rządu, lecz konstruktywnie wspierał premiera i większość parlamentarną w dobrych rozwiązaniach dla kraju, w dobrych rozwiązaniach dla gospodarki, w dobrych rozwiązaniach dla przedsiębiorców.
Z powyższych powodów cieszę się, że premier Donald Tusk rozstrzygnął dylemat, co wybrać – prestiż i apanaże, czy ciężką pracę na rzecz reformowania kraju?! Wybrał to drugie i słusznie. By dokonywać bowiem odważnych zmian, nie wystarcza odwaga – potrzebna jest jeszcze siła!
Finanse, ekonomia, praca... to wszystko jednak będzie przyćmione rytmem wyborów na poziomie gmin, powiatów, województw, a więc wyborów samorządowych, a na szczeblu kraju wyborów prezydenckich. Te natomiast staną się uwerturą do ostatecznego starcia, do ostatecznej bitwy o stabilizację kraju. Co mam namyśli? Przez ostatnie 20 lat Polska szarpana była „od ściany do ściany”. Każda kolejna kadencja wyłaniała nową partię rządzącą, nową koalicję parlamentarną, nowe pomysły, nowe rozwiązania. Wszystko, czego dokonywali poprzednicy, szło do lamusa. Brak wiec stabilizacji był według mnie jedną z największych barier rozwoju gospodarczego. Czego bowiem potrzebuje normalna gospodarka? Na co czekają przedsiębiorcy? Na stabilizację!
Po dwudziestu latach mamy pierwszą szansę, by rząd tej samej partii kreował rzeczywistość (tę gospodarczą również) dłużej, niż przez jedną kadencję. Mamy też wreszcie szansę, by prezydent nie stał okoniem do rządu, lecz konstruktywnie wspierał premiera i większość parlamentarną w dobrych rozwiązaniach dla kraju, w dobrych rozwiązaniach dla gospodarki, w dobrych rozwiązaniach dla przedsiębiorców.
Z powyższych powodów cieszę się, że premier Donald Tusk rozstrzygnął dylemat, co wybrać – prestiż i apanaże, czy ciężką pracę na rzecz reformowania kraju?! Wybrał to drugie i słusznie. By dokonywać bowiem odważnych zmian, nie wystarcza odwaga – potrzebna jest jeszcze siła!
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 1(93)2010 ![]() Zobacz więcej na temat: szejnfeld |