Urzędnik zepsuje, państwo zapłaci
Felieton: Andrzej Arendarski

W marcu br. wrocławski Sąd Okręgowy wydał wyrok w trwającym trzy lata procesie MCI Management ze Skarbem Państwa o odszkodowanie za straty, jakie poniósł fundusz z powodu zniszczenia JTT Computer przez fiskusa. Uznał, że jest związek przyczynowo-skutkowy między bezprawnymi decyzjami organów skarbowych a stratą MCI i zasądził na rzecz firmy 38,5 mln zł plus odsetki. Co prawda wyrok nie jest jeszcze prawomocny, ale po raz kolejny prowokuje do pytania o to, jak długo jeszcze błędy urzędników będą finansowane z państwowej kasy?
A przecież problem mógł być już dawno rozwiązany. Istnieje przecież projekt ustawy o szczególnych zasadach odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. W myśl projektu ustawy, funkcjonariusz publiczny ponosiłby odpowiedzialność finansową za swoje błędy i zaniechania. Odszkodowanie, które może zapłacić urzędnik w związku z niekorzystnym wyrokiem sądu, ma być (co do zasady) równe wysokości odszkodowania zapłaconego przez samorząd. Projekt ustala jednak górny limit odpowiedzialności majątkowej funkcjonariusza publicznego na poziomie 12-krotności przeciętnego wynagrodzenia z poprzedniego kwartału ogłaszanego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego.
Przyglądając się losom ustawy, można stwierdzić jedno – nikomu się nie spieszy. Projekt ustawy trafił do Sejmu blisko dwa lata temu. Rząd przedstawił swoje stanowisko dopiero w styczniu br., a stosowna podkomisja sejmowa pracuje nad projektem ustawy już ponad rok.
To żółwie tempo prac jest tym bardziej irytujące, że uchwalenie tego projektu dałoby wreszcie możliwość wprowadzenia jednego, systemowego i spójnego mechanizmu odpowiedzialności urzędniczej. Jestem także przekonany, że przyczyniłby się on do poprawy bezpieczeństwa obrotu gospodarczego, zmniejszając znacząco liczbę błędnych decyzji administracyjnych i ograniczając korupcję.
Wprowadzenie odpowiedzialności urzędników jest tym bardziej potrzebne, że obowiązujące obecnie rozwiązania zawarte w kodeksie cywilnym w niewystarczający sposób regulują kwestie odpowiedzialności urzędników i narażają na niepotrzebne straty Skarb Państwa. Skutek? Za bezkarność urzędników płacimy wszyscy.
A przecież problem mógł być już dawno rozwiązany. Istnieje przecież projekt ustawy o szczególnych zasadach odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. W myśl projektu ustawy, funkcjonariusz publiczny ponosiłby odpowiedzialność finansową za swoje błędy i zaniechania. Odszkodowanie, które może zapłacić urzędnik w związku z niekorzystnym wyrokiem sądu, ma być (co do zasady) równe wysokości odszkodowania zapłaconego przez samorząd. Projekt ustala jednak górny limit odpowiedzialności majątkowej funkcjonariusza publicznego na poziomie 12-krotności przeciętnego wynagrodzenia z poprzedniego kwartału ogłaszanego przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego.
Przyglądając się losom ustawy, można stwierdzić jedno – nikomu się nie spieszy. Projekt ustawy trafił do Sejmu blisko dwa lata temu. Rząd przedstawił swoje stanowisko dopiero w styczniu br., a stosowna podkomisja sejmowa pracuje nad projektem ustawy już ponad rok.
To żółwie tempo prac jest tym bardziej irytujące, że uchwalenie tego projektu dałoby wreszcie możliwość wprowadzenia jednego, systemowego i spójnego mechanizmu odpowiedzialności urzędniczej. Jestem także przekonany, że przyczyniłby się on do poprawy bezpieczeństwa obrotu gospodarczego, zmniejszając znacząco liczbę błędnych decyzji administracyjnych i ograniczając korupcję.
Wprowadzenie odpowiedzialności urzędników jest tym bardziej potrzebne, że obowiązujące obecnie rozwiązania zawarte w kodeksie cywilnym w niewystarczający sposób regulują kwestie odpowiedzialności urzędników i narażają na niepotrzebne straty Skarb Państwa. Skutek? Za bezkarność urzędników płacimy wszyscy.
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 4(96)2010 ![]() Zobacz więcej na temat: arendarski |