
Pracownicy specjalnej troski
Dlaczego świadomie demotywujemy najlepszych pracowników?
Międzynarodowa korporacja, a w niej zintegrowany zespół kompetentnych pracowników, z wyrozumiałym i sprawiedliwym liderem na czele. Na pierwszy rzut oka marzenie każdego menedżera. Ale tylko na pierwszy rzut oka...
Przyjrzyjmy się bliżej dwóm pracownikom – Tomkowi i Krzysiowi.
Tomek pracuje w zespole ponad dwa lata i zawsze prezentował wzorcowy model zachowania w pracy (chętnie pomaga Klientom i współpracownikom, wychodzi z inicjatywą usprawnienia pracy, a jak trzeba zostaje po godzinach). Tomek chciałby się rozwijać w organizacji, awansować i zmieniać zakres obowiązków. Jednak nie może tego zrobić! Kto bowiem będzie wsparciem dla zespołu, kto pomoże, gdy zabraknie Tomka?
Z kolei Krzysiu jest w zespole od pół roku. Nie posiada żadnych wybitnych kompetencji, co więcej często się spóźnia, popełnia te same błędy i nie wyciąga z nich wniosków. Nie pomaga innym pracownikom, gdyż sam nie wyrabia się ze swoją pracą, co więcej – to pozostali członkowie zespołu wykonują za niego jego obowiązki, bo on po godzinach zostać nie może z uwagi na jego życie prywatne.
Co z tym fantem zrobić?
Wielu czytelników zadaje sobie teraz pytanie – „To po co trzymać Krzysia w naszym zespole? Trzeba go zwolnić!”. Ciekawe rozwiązanie. Szkoda, że trudne do wdrożenia, w sytuacji gdy milion Polaków wyjechało do pracy za granicę i pozyskanie pracownika to często nadludzki wyczyn. Menedżer prowadzi więc częste rozmowy z Krzysiem, motywuje go do wytężonej pracy i mimo braku widocznych efektów nadal wierzy, że któregoś dnia Krzysiu zaskoczy wszystkich swoją wysoką wydajnością pracy. Jednak na razie jego wydajność jest niska i ponieważ wie, że organizacja go potrzebuje, nie planuje zmiany swojego zachowania. Tomek, nasz wzorcowy pracownik, wykonuje potulnie dwa razy więcej pracy, na urlop pójdzie może za rok, a perspektyw na zmianę swojej sytuacji na razie nie widzi, bo przecież zespół nie poradzi sobie, gdy on odejdzie. Najgorsze jednak w tym przypadku jest to, że pozostali współpracownicy obserwują całą sytuację i wyciągają dla siebie nader oczywiste wnioski – „Nie ma sensu ciężko pracować i starać się, bo skończę jak Tomek. Lepiej obijać się jak Krzysiu i tylko raz w miesiącu wysłuchać tyrady menedżera, która przecież nie ma większego wpływu na moją pozycję w zespole”.
Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety. Zamów Gazetę PDF ![]() nr 1(70)2008 ![]() |