Zamknij
Serwis www.gazeta-msp.pl wykorzystuje technologię "cookies" tzw. ciasteczka. Pliki wykorzystywane są dla celów poprawnego funkcjonowania naszego serwisu. W przypadku braku zgody na ich zapisywanie konieczna jest zmiana odpowiednich ustawień przeglądarki internetowej z jakiej korzystasz.

Home >> Wszystkie artykuły >> Nadeszła era strachu >>

Nadeszła era strachu

Koniunktura w polskiej gospodarce

Pojawiające się opinie porównujące obecny kryzys z tym, który miał miejsce w latach 30. ubiegłego wieku, przestają być bezpodstawne. Tak silnej przeceny obejmującej wszystkie klasy aktywów z wyjątkiem amerykańskiego dolara nie obserwowaliśmy od dawna. W momencie, gdy wycena akcji powróciła do poziomu sprzed kilku lat, podważając sens długoterminowego inwestowania, a wartość pieniądza wielu krajów, w tym także Polski, uległa silnej przecenie, pojawia się strach. I pytanie o przyszłość, która okazuje się być... wielką czarną dziurą. Dokąd zatem podążają rynki finansowe?

Wszystko zaczęło się w USA od nieodpowiedzialnych dyrektyw zezwalających na udzielanie pożyczek hipotecznych tym, którzy nigdy nie powinni ich dostać. Każda iluzja szczęścia jest fałszywa – przerabiano to wiele razy, ale niektórzy wciąż myślą inaczej. Sprytni bankowcy w pogoni za jeszcze większymi zyskami, poprzez wykorzystanie zdobyczy inżynierii finansowej sprzedawali „trefne” z założenia zobowiązania tym, którzy nieraz nie byli świadomi zagrożenia (złe kredyty mieszano z dobrymi, dzięki czemu można było uzyskać za nie całkiem przyzwoite noty od działów ryzyka). W efekcie siłą rzeczy za błędy Amerykanów prędzej czy później musiał zapłacić cały świat. Jednocześnie ostatnie 20 lat było erą dynamicznego rozwoju instrumentów pochodnych, a na porządku dziennym były inwestycje oparte o tanie finansowanie w jenach czy szwajcarskich frankach. Biznes kwitł, a wszyscy byli zadowoleni, goniąc za jeszcze większymi stopami zwrotu, bez zwracania uwagi na kontrolę ryzyka. Pojawiające się czasem przestrogi o gigantycznej, globalnej bańce spekulacyjnej były ignorowane, co zresztą staje się już charakterystyczną cechą dla stanów przed silnymi załamaniami. Warto jednak zaznaczyć, że nikt nie oszacował wcześniej skali globalnej spekulacji, a zwłaszcza zaangażowania instytucji finansowych w instrumenty pochodne. W efekcie musiało to przerodzić się w finansowy kataklizm, który obserwowaliśmy w październiku. Ekonomiści z niedowierzaniem patrzyli na dramatycznie pikujące giełdowe indeksy i potężną deprecjację większości walut, zwłaszcza krajów rynków wschodzących. Te, które w ostatnich latach finansowały swój rozwój zagranicznym długiem, zapłaciły największą cenę za globalne zamieszanie, bo stanęły niemal na skraju bankructwa w związku z dramatycznym wzrostem kosztu finansowania. Niestety spora część zagranicznych inwestorów wciąż traktuje Polskę na równi z innymi krajami emerging markets. W efekcie w październiku złoty i warszawska giełda zapłaciły ogromną cenę za globalne zamieszanie – dolar przebił barierę 3 zł, a za euro płacono blisko 4 zł. Z kolei główny indeks grupujący 20 największych spółek (WIG20) w ciągu 4 tygodni zniżkował o ponad 35 proc. Strach stał się nieodłącznym towarzyszem inwestora.

Nikt nie mówi już o tym, że globalna recesja będzie łagodna. Ci, którzy tak ochoczo namawiali kilka miesięcy temu na kupno akcji, stali się bardziej ostrożni. Bo w ostatnim czasie zarobili tylko ci, którzy wpłacili pieniądze na lokaty bankowe albo zainwestowali w dolara, który ponownie zyskał miano „twardej waluty”. Każda inna kombinacja zakładająca inwestycje w inne klasy aktywów przyniosła straty. Pękła bańka giełdowa i surowcowa, a do silnej przeceny szykują się także nieruchomości – Polacy z dnia na dzień zostali odcięci od finansowania ze strony banków. Wytyczne, aby posiadać 20-30 proc. kapitału własnego praktycznie eliminują z rynku większość tych, który myśleli o kupnie własnego lokum. Nie ma jednak tego złego, coby na dobre nie wyszło. Kryzysy maja to do tego, że trwają znacznie krócej niż okresy prosperity. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Inwestorzy posiadający obecnie wolną gotówkę są w bardzo komfortowej sytuacji. Mają czas na dokładną analizę sytuacji i przemyślenie kształtu swojego portfela na najbliższe lata. Warto pomyśleć o zwiększeniu w nim udziału silnie przecenionych akcji. W mojej ocenie dobrym okresem na dokonanie takich transakcji będzie wiosna 2009 r. Podobnie jak w 2007 r. sygnał ponownie nadejdzie z Wall Street, która zawsze wyznacza globalne trendy.


Marek Rogalski
Główny Analityk First International Traders Dom Maklerski S.A.
www.fitdm.pl

Pełna treść artykułu dostępna jest w formie e-gazety.

Zamów Gazetę PDF koszyk



nr 11(79)2008


zamów koszyk

| |
Komentarze Dodaj komentarz
Brak komentarzy.

Partnerzy

Reklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzyReklama partnerzy
Archiwum